[spoilery] Czy nie jest tak, że niezależnie od okoliczności 'trzeba' żyć? Czy zachęcanie innych do życia jest egoizmem? Obłudą? Brakiem szacunku? W filmie główny bohater traktuje to jako brak poszanowania jego wolności i podjętej decyzji. Ale przecież w życiu bywa, że z troski o kogoś chcielibyśmy mu pomóc chcieć żyć. Niesamowicie trudny temat. Z jednej strony człowiek chciałby potrząsnąć Ramonem i wykrzyczeć "Nie poddawaj się! Żyj!", a z drugiej rozumie i widzi powody jego decyzji. Ale czy to jest w porządku, odchodzić? Gdyby umarł wcześniej, nigdy nie napisałby książki, nie poznałby Rosy ani Julii, nie przeżyłby tych chwil z nimi, ani sam nie dałby im możliwości poznania siebie, nauczenia się czegoś innym. Gdyby żył dłużej, może spotkałoby go jeszcze wiele dobrego, a może innych z jego powodu. Życie jest przedziwne.